» Blog » Dzień, w którym zginął Mushashiro
16-12-2006 14:57

Dzień, w którym zginął Mushashiro

W działach: sennik | Odsłony: 0

Dzień, w którym zginął Mushashiro

Sen z przepastnych archiwów.

Przyszedł do mnie J., żeby pochwalić mi się, że zapisał się do szkoły walki kataną, prowadzonej przez jakiegoś japońskiego mistrza, który trenował u samego Musashiro, legendy miecza. Szef tej szkoły głosił wszem i wobec, że jego wizja walki w pełni odzwierciedla istotę tao. Poprosiłem znajomego o kilka lekcji. Okazało się, że on ma już 7 kyu, bo jest naprawdę dobry. Trenowaliśmy dwa dni, on pokazywał mi i tłumaczył ideę walki kataną i sposób jej użytowania. Po pewnym czasie kupiłem sobie własną katanę i postanowiłem ćwiczyć samemu- metoda
Musashiro wyglądała mi na efekciarskie zaprzeczenie istoty tao. Była zbyt jednostronna, za bardzo nastawiona na zniszczenie przeciwnika; nie przypominała sztuki walki, była współczesnym systemem. Brakowało jej ducha. Była krav magą katany. Powiedziałem to znajomemu, zawalczyliśmy raz jeszcze i pokonałem go kilka razy pod rząd. Wtedy on powiedział mi, że Musahsiro przyjeżdża do Polski poprowadzić trzydniowe seminarium. Postanowiłem, że przekażę mistrzowi moje spostrzeżenia a on, jako prawy wojownik, wysłucha mnie i zmieni swoją szkołę.
Niestety. Trenerzy nie chcieli mnie wpuścić do apartamentów Musashiro. Odmówili nawet przekazania wiadomości ode mnie. Zdecydowałem, że wyrąbię sobie drogę do niego. Zszedłem na dół, do dojo. Czekał tam na mnie młody adept, po pasie zorientowałem się, że ma 8 kyu. Powiedziałem mu, po co tu jestem. Dodałem, że w sparingach pokonuję mojego znajomego, który na pewno pokona jego- jeśli zatem ma szacunek do lepszych od siebie to niech lepiej powiadomi swoich nauczycieli, że jest tu wojownik, który chce się z nimi mierzyć. Wiem, że wygram, bo Musashiro naucza ich błędnej ścieżki.
Wybiega jeden adept. Ma 3 kyu. Zamierza się na mnie kataną. Schodzę z linii, uderzam go bokkenem pod kolano. Obracam się i paruję cios, skierowany na moją szyję. Mocnym uderzeniem w nadgarstek wytrącam młodemu miecz. Kłania się i siada pod ścianą. Wybiega następny, ma 1 kyu. Widzę, że zaczęli traktować sprawę poważnie. Atakuje mnie, mam wrażenie, że chce zabić. Znowu unikam ciosu, robię półobrót i uderzam go bokkenem w plecy. Upada, zaczyna kasłać. Odwraca się, kłania i siada obok pierwszego. Obaj ubrani są w kimona samurajów, żywcem wyjęte z filmów Kurosawy. Ja mam na sobie dżinsy i bluzę. To dość dziwnie wygląda. Katanę mam w lewej ręce, pochwa jest wiśniowa, oplot rękojeści o ton ciemniejszy.
Na matę wychodzi następny wojownik. Ma czarny pas, czyli już stopień mistrzowski. Staje w pozycji i czeka na mnie. Unoszę bokken i markuję markowanie ciosu. Uderzam. On schodzi z linii, zamachuje się na mnie. Unikam półobrotem /strasznie filmowe te walki/ i uderzam go rękojeścią bokkenu w policzek.
Odskakuje, spluwa krwią i zębami. Rzeczywistość robi się zszarzała, widać tylko jasnoczerwoną krew na tatami. Unosi miecz i markuje atak z góry. Przyklękam i uderzam go od boku w kolano, pada na ziemię. Adepci pomagają mu wstać.
Przechodzę do następnego pomieszczenia. W progu zostawiam bokken, wiem, że teraz już nie będzie lekko. Mężczyzna, który czeka na mnie za drzwiami wygląda dziwnie. Jest Polakiem, ale ma fryzurę jak samuraj z epoki Edo. Jest szefem tej szkoły, trenował u Musashiro a potem założył filię w Polsce. Jest fanatycznie wierny i ograniczony ścieżką, którą podąża. Wstaje zza stołu, na którym jest rozłożony papier i przybory do pisania. Zauważam, że próbował narysować symbol in-jang. Jest nierówny, brak mu harmonii. Mężczyzna spogląda na mnie z pogardą.
- Nie dotrzesz do Mistrza. Zabiję cię.
Wyciągam miecz. Czekam. On atakuje, w jego oczach widać nienawiść i świadomość porażki. Wie, że dał ponieść się emocjom. To go zgubi. Schodzę z linii i tnę go przez klatkę piersiową. Słychać chrzęst metalu o kość. Pada na twarz. 6 dan.
Przechodzę dalej. To apartament Musashiru. Otwieram drzwi. Starszy mężczyzna, Japończyk- około 60. Siwy. Kłaniam się na znak szacunku. On odzywa się do mnie:
- Mówisz, że moja droga nie jest tao. Co ktoś taki jak ty może wiedzieć o tao?
- Nie wiem nic. Ale kłamiesz, kiedy uczysz.
Musashiro wstaje. Podchodzi do ołtarza. Zdejmuje miecz. Staje w pozycji. Widzę, że jego układ czerpie z tradycji, unowocześnia ją i poprawia. Ale traci ducha. Wiem, że zaatakuje techniką, którą uważa za doskonałą. Wykorzysta sprężystość klingi i ominie moją zasłonę, atakując korpus.
Świat zwalnia. Widzę, jak powoli zbiera się do zadania ciosu. Uderzam pięścią w czubek jego ostrza, powodując mocny rezonans. Zawijam moje ostrze pod jego i przecinam mu ścięgna w nadgarstku. Musashiro wypuszcza klingę. Stoi.
- Miałeś rację. Nie zrozumiałem natury Buddy. Moja ścieżka stoi w sprzeczności z tao.
Koniec snu.


0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


beacon
   
Ocena:
0
Super, jak scenariusz porąbanego filmu o samurajach zrobionego przez Amerykańców w latach powiedzmy '60. Do tego kill billowe naleciałości. +1.
16-12-2006 15:10
Kot
    Awesome, dude!
Ocena:
0
Ja szczerze mowiac troche odjechalem... Lucku, to wplywy filozofii, czy tak masz naturalnie?
Jesli tak, to takie sny moznaby eksportowac jako towar luksusowy.
16-12-2006 15:51
1682

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Do trzeciego akapitu myślałem, że opisywałeś rzeczy, które Ci się przydarzyły naprawdę... :-D
16-12-2006 16:07
Wojewoda
    Hm
Ocena:
0
Fajny sen, choć bardzo logiczny jak na sen.
16-12-2006 17:01
996

Użytkownik niezarejestrowany
    Lucjanie
Ocena:
0
Quentin byłby dumy.
16-12-2006 19:11
Szczur
    Wow
Ocena:
0
prawie jak Kill Bill ;)
16-12-2006 22:24
Kot
    Phhh
Ocena:
0
Tarantino ssie. Kill bill ssie. Zauwazyliscie w tym snie sens? Ja tak. A w killbillach go nie ma.
17-12-2006 12:19
beneq
   
Ocena:
0
niezłe dragi bierzesz lucek :) Ja też chce takie sny! ;)
12-09-2008 10:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.